

Zainspirowana wczorajszą sesją u Marysi z krótkim acz treściwym łorkszopem na temat pracy z flizofixem i free-motion-quilting, usiadłam dzisiaj z zapałem do mojego brothera i zabrałam się do dzieła.
Okładka na notatnik powstała mniej więcej według tutka zaczerpniętego z Bustle&Sew i łączy w obie dość grube płótno w zdecydowanych kolorach, kilka kolorowych kretonów, oraz brązowe elementy ze starej polyestrowej apaszki.
Wczoraj na tej marysiowej berninie polubiłam free motion quilting i okazało się, że mój sprzęt całkiem nieźle się do tego nadaje, wszystkie więc elementy przyszywałam "wolną ręką". Muszę przyznać, że nie tylko fajna przy tym zabawa, ale także aplikowanie idzie o wiele szybciej, po nie trzeba podnosić stopki w celu skręcenia.
Okładka ta nosi na sobie dwa z trzech symboli holenderskiej stabilizacji;).
Tutaj tęsknotę za poukładanym, mieszczańskim życiem określa się mianem "Huisje, boompje, beestje (domek, drzewko, zwierzątko)" albo inaczej domek z ogródkiem i psem (kotem albo ewentualnie dzieckiem;)).
Do tego wszystkiego pasował mi jeszcze płotek.
Na zwierzątko się jeszcze nie zdecydowałam, ale zostawiłam sobie wolne miejsce pod drzewkiem i kiedyś uzupełnię krajobraz.
W każdym razie jestem z siebie dumna i lubię mój nowy notatnik do tego stopnia, że chyba coś w nim sobie pozapisuję:)
Do zobaczenia w czerwcu!