sobota, 26 maja 2012

się świeci...

i to najważniejsze ;)
Moja świeczka powstała z dwóch przetopionych starych świeczek. Zalałam knot w pudełeczku po jogurcie. Na ściankach zatopiłam suchotniki (hortensje, czterolistną koniczynkę i nieznane mi niebieskie kwiatki). Do środka rzuciłam kilka wiórków zielonego wosku i tak powstały zielonkawe nieregularne smugi.
Chropowata, z widocznymi nierównościami, ale moja :)))

8 komentarzy:

  1. śliczna :) i pewnie..najważniejsze,że Twoja własna !

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja myślałam przez chwilę, że te kwiatuszki malowane są...
    Tak to jest jak się pierw fotki podziwia, a potem czyta co piszą.
    Super wyszła !!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rewelacja, mnie się podoba i pomysł bardzo nie typowy z opakowaniem po jogurcie :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Też myślałam,że te kwiatki to malowanie lub decoupage.
    Świetna świeczka.Pomysłowa i zrobiona od a do zet przez Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajny pomysł z tymi kwiatkami/suchatkami :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudna, aż żal żeby się paliła! Podziwiam, kunszt i jak to się stało, że Ci się te kwiatki nie zatopiły w wosku? Tylko tak na ściankach akurat?
    Magdalena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ułożyłam kwiatki na ściankach kubeczka i lekko "przytwierdziłam" woskiem. A później zalałam całość. Do końca nie wiedziałam,co się z nimi stanie... Miałam cichą nadzieję, że się nie potopią ;)

      Usuń